
Pamiętam pierwsza scenę z Star Wars - Nowa Nadzieja, gdzie nagle jakby zza ekranu, tuz za ostrzeliwanym statkiem kosmicznym zaczęło wysuwać się monstrualnych rozmiarów podbrzusze imperialnego niszczyciela. To trwało jak się wydawało w nieskończoność a kadłub niszczyciela Imperium wciąż rósł, zaczynał nagle przesłaniać całą górną połowę kadru. Pamiętam, że głośniki w kinie - nieprzywykłe do długiego odgrywania tak niskich dźwięków zaczęły lekko dygotać. W tym samym momencie na skórze pojawił się przyjemny dreszcz. Coś, co zaczynało się takim "tąpnięciem" nie mogło być złe.

Później będąc już wczesnym nastolatkiem, w roku 1990 wybrałem sie do kina na film Polowanie na Czerwony Październik. To było jakoś tuż po południu, kiedy sala świeciła pustkami. Wszyscy widzowie mieli komfort siedzieć o kila rzędów od siebie więc oszukane zmysły dawały poczucie, że jestem całkiem sam na tej sali.
Kiedy na filmie ukazało się ujęcie spod wody, gdzie również zza widza wysunął się majestatyczny kadłub nowoczesnego okrętu podwodnego, głośniki w kinie - mimo że znacznie lepsze niż te z projekcji Gwiezdnych Wojen znów lekko zarzęziły a u mnie pojawiła się gęsia skórka.


Te dwa obrazy chyba na zawsze pozostaną w mojej pamięci. To były dwa przełomowe momenty w moim życiu. Pierwszy to gdy bez reszty zafascynowałem sie fantastyką (choć w odróżnieniu od SW bardziej tą naukową). Drugi gdy pokochałem nowoczesne, atomowe okręty podwodne. I tak mi zostało do dzisiaj.
Wtedy gry komputerowa nie miały aż takiej dobrej grafiki jak dzisiaj. Operowały bardziej symboliczną oprawą. Nikomu to nie przeszkadzało bo byliśmy do tego przyzwyczajeni choćby grając w kapsle, które imitowały kolarski Wyścig Pokoju - takie Tour de France bloku socjalistycznego

Dlatego kiedy w moje łapki trafiły pierwsze symulatory z jakimi miałem styczność to grając mój umysł był w alternatywnej rzeczywistości. Gunship, F-16 Falcon czy własnie Red Storm Rising przenosiły mnie w najbardziej realistyczną grafikę jaką można sobie tylko wyobrazić - tą wymysloną tak jak się "widzi" całe scenny czytając książkę.
Oczywiście Red Storm Rising miał juz wtedy kilka lat - nie pamiętam w którym roku pierwszy raz zagrałem w tą grę. Wtedy miałem Atari STe - mające już większe mozliwości graficzne i dźwiękowe niz potrzebne do RSR. Mimo to wsiąkłem w ten tytuł bez reszty. Wtedy gry nagrywało się na dyskietki w kilku punktach w mieście. Cena zalezna od ilości dyskietek, które chciało się nagrać. Jak miałes swoje to wychodziło taniej. Problem, że tak nabyte gry nie miały żadnych instrukcji itp. Dlatego wszyscy miłośnicy gier komputerowych kupowali różne pisemka opisujące poszczególne tutuły i czasem podające "klawiszologię". Pierwszym takim pismem skupiajacym się wyłącznie na samych grach był Top Secret. Niestey klawiszologii do RSR tam nie znalazłem. Wszystko musiałem odkryc samemu metodą prób i błędów (a są tam kombinacje z SHIFT)
Tak zacząłem grać w Red Storm Rising - nie znając kompletnie angielskiego, nie wiedząc do końca jakie mam zadania, nie mając możliwości sprawdzić "w necie" czym jest Stinger, Udaloy czy ADCAP. Sam nie wiem jak ale mimo tych przeciwności gra była dla mnie jasna i klarowna. Nauczyła mnie bardzo dużo o współczesnych okrętach podwodnych i taktyce. Wiedziałem czym jest termoklina i jakie ma zastosowania choć nie umiałem tego formalnie nazwać.
Red Storm Rising to gra oparta na znakomitej książce Toma Clancy'ego (RiP). Od strony dowódcy okrętu podwodnego ukazuje ona w fenomentaly jak na tamte czasy progres inwazji Związku Radzieckiego pod postacią Układu Warszawskiego na kraje NATO. Ten progres pokazywany jest w formie skali, gdzie kolorami zaznaczona jest przewaga sił. Jeśli któryś kolor (czerwony lub niebieski) zapełni całą skalę następuje koniec gry. Znaczy to, że któraś ze stron zwyciężyła.
Dowództwo kieruje Cie na różne misje. Na mapie zazwyczaj znajdują się dwa znaczniki przeciwnika - grupy głównej i nazwijmy to pomocniczej. Zniszczenie grupy głównej skutkuje przydzieleniem nowego zadania. Natomiast tej pomocniczej skutkuje jedynie pochwałą i komunikatem, że jest jeszcze główne zadanie do wykonania

W trakcie kampanii gra oferuje przerywniki w postaci prostych animacji pokazujących niejako spikera wiadomości opisującego wydarzenia z frontu. czasem jest to sam raport opisujący jakieś wydarzenia, sukcesy lub porażki którejś ze stron:

Tak sie składa, że najczęściej grupa pomocnicza przeciwnika ma za zadanie oczyścić teren - i są to najczęściej środki wyspecjalizowane w polowaniu na Ciebie. Czasem udawało mi się od razu zaatakować grupę główną jednak to rzadkość.
Wszystko odbywa się na mapie:

Zaznaczone sa na niej ruchy satelitów szpiegowskich i patroli samolotów morskich. Te mogą dać pozycję wrogiej grupy lub nakierować przeciwnika na Ciebie. Grupa nie będąca dłuższy czas wykryta powoli zanika na mapie. Jako gracz musisz oszacować gdzie może znaleźć się przeciwnik i w zależności od potrzeb albo gonić albo zastawić pułapkę:
- Jesli poruszasz się naciskając tylko kursor płyniesz 15 węzłów
- Jesli dodatkowo wciskasz shift zasuwasz aż 30 węzłów
- Jesli nie poruszasz się na mapie masz ledwie 5 węzłów
Ma to duże znaczenie nie tylko w efektywności przechwycenia. Im większa prędkość tym w gorszej sytuacji się znajdziesz tuz po rozpoczęciu bitwy.
Zasuwając 30 węzłów w zasadzie będziesz od początku miał dośc trudno tak jakby to nie Ty wykryłeś przeciwnika a raczej on Ciebie. W przypadku gdy grupą są okręty dieslowsko-elektryczne, będą one bardzo blisko - w zasadzie gotowe na oddanie strzału.
Zanim jeszcze wejdziesz w bitwę dostajesz szczątkowy raport o kontakcie:

Przed misją możesz załadować odpowiednie uzbrojenie, dowiedzieć się o głębokości czy istnieniu pokrywy lodowej.

Po wejściu w bitwę zazwyczaj od początku masz jakiś nikły kontakt z nieprzyjacielem. Najczęściej jeszcze nie wiesz czy to okręt nawodny czy podwodny bo na mapie pokazywane są bardzo niedokładne pozycje przeciwnika. Nierzadko nie wszystkie jednostki są zaznaczone - te bardziej ciche mogą się nadal skrywać w głębinach. I tu pierwszy szok!
Gra nie dość, że symuluje w pewien sposób pracę Target Motion Analysis to jeszcze pozwala na identyfikację słabego kontaktu.
Na dodatkowej stacji pokazuje się powoli zapełniająca pikselami sygnatura namierzanego celu:

Kiedy już wiesz z czym masz do czynienia, możesz sprawdzić super tajne dla reszty świata


Sama walka nie jest bardzo skomplikowana jednak i tak potrafi zadziwić złożonością biorąc pod uwagę czas wydania gry. Masz bowiem na podorędziu całkiem ciekawe uzbrojenie:
- Torpedy Mk48 mod4 i w późniejszych latach wersję ADCAP - obie mogą być kierowane po kablu, który się zrywa jesli płyniesz za szybko!
- Rakiety przeciwokrętowe Harpoon
- Rakiety przeciwokrętowe Tomahawk
- Rakieto-torpedy Lea Lance (w późniejszym okresie historycznym)
- Wersje przeciwlądowe Tomahawków (aczkolwiek nie pamiętam czy były misje z ich użyciem)
- Stingery do zwalczania smigłowców ZOP
- Wabiki mobilne i statyczne
Przeciwnik potrafi wyrzucać wabie by zmylić twoje torpedy, silniejsze okręty nawodne mogą zestrzelić nadlatującego Harpoona! Może też posłać rakieto-torpedy ASROC lub RBU i zrzucić je bardzo blisko twojego okrętu (np: Udaloy ma taką możliwość)
Gracz ma natomiast wspomnianą wyżej sposobność kierowania torpedy po kablu. Może nią nie tylko skręcać w poziomie ale również nakazać zejść głęboko lub iść płytko. A gdy unikasz torpedy wroga i skończą Ci się pasywne środki obrony możesz gwałtownym ruchem steru spowodować zawirowania w wodzie, mogące na bardzo krótki czas ogłupić sensor torpedy.

Jak wspomniałem wyżej bitwa może rozgrywac sie w różnych warunkach środowiska. Zarówno pod lodem jaki i na płyciznach, gdzie trzeba uważać by nie zaryć w dno. Te dodatkowe czynniki widoczne są na widoku w przekroju pionowym - tam gdzie sprawdza się warunki hydroakustyczne i cechy warstwy załamującej falę dźwiękową:

Można też pokazać je w formie nakładki na widoku mapy przez wciśnięcie Shift+F8. Wtedy głębokośc pokazywana jest cyframi gdzie przykładowo 5 oznacza dno na głebokości 500 stóp. Lód jest równiez zaznaczany na mapie choć pewnie ma to największe znaczenie jesli chcesz użyć SUBROCów lub rakiet przeciwokrętowych.
Sama kampania to nie tylko uganianie się za wrogimi grupami przeciwnika. Musisz to zrobić w odpowiednim czasie. Briefingi podają mniej więcej gdzie zmierza przeciwnik. Przykładowo może to być wysadzenie desantu w Rejkiawiku lub polowanie na okręty nawodne NATO 150 mil na zachód od Narviku.
W bazie możesz załadować odpowiednią do tego zadania broń. Jednak mazda zmiana uzbrojenia kosztuje Cię odrobinę cennego czasu. Tak samo z naprawą uszkodzeń.

Gra przewiduje uszkodzenia:
- sonaru holowanego
- sonarów pasywnych
- wyrzutni torpedowych
- napędu
Załadowanie broni i czas naprawy może spowodować, że wróg zdąży podejść do rejonu przeznaczenia i wykonać własną misję. To wszystko odbije się niekorzystnie na całej kampanii - przybliży wroga do wygranej.
Tak samo zniszczenie przez wroga Twojego okrętu nie musi od razu oznaczać końca kampanii. Zostajesz "odratowany" jednak rekonwalescencja zajmuje czas, w którym nieprzyjaciel nie próżnuje. Budzisz się z mocno przesuniętym znacznikiem skali na niekorzyść NATO w stosunku do Układu Warszawskiego:

(tu na potrzeby screena zatopienie na samym początku kampanii więc dramatu nie ma)
Red Storm Rising to świetna gra mająca w sobie znakomite proporcje poszczególnych składowych. Daje poczucie uczestniczenia w trzeciej wojnie światowej - kiedy Cold przeszło w Hot. Dziś można sie przy niej swietnie bawić jesli ktoś potrafi przezwyciężyć niechęć do mocno postarzałej grafiki i efektów dźwiękowych. Te z resztą były poprawione w różnych wersjach na platformach takich jak Atari ST, Amiga, Commodore 64 czy PC.
Niestety najbrzydziej gra wygląda na PC. Na eSTeku są fajniejsze dźwięki za to gra naprawdę ładnie wygladała i brzmiała na "amidze" (ale sam nie grałem). C-64 nieco trudniej ocenić bo to komputer 8 bitowy i ograniczenia sprzętowe narzucały nieco ubozsze rozwiązania. Jednak uważam, że RSR na komodorku wyglądało bardzo przyzwoicie.
Nie tak dawno temu wyszła gra bazująca na RSR o nazwie Cold Waters. Gra dosć mocno trzyma się oryginału. Przykładowo kampania jest niemal identyczna, torpedy zachowują się dokładnie tak samo na wabikach (2 typy reakcji) a gracz otrzymuje wiekszą swobodę manewrowania okrętem głównie w osi pionowej. Pod tym wzgledem CW prezentuje sie naprawdę nieźle. Przemawia do mnie estetyka interfejsu, grafika 2d i 3d i efakty dźwiękowe. Gorzej, że coś "nie pykło" z samą rozgrywką. Bolesnie odczuwa sie powtarzalnośc misji. Niektóre elementy gry działają słabo. To nie znaczy, że w oryginale było lepiej. To poczucie wielkiego niedosytu, ze przeskalowanie wizualno-dźwiękowe nie przekuło sie na przeskalowanie gameplayowe. Bo niestety przeciwnik nie stosuje wyrafinowanych taktyk. Niby w oryginale tez tego nie robił jednak poziom "sztucznej inteligencji" współgrał z całą resztą i o dziwo wcale nie było łatwo. Gra miała inną skale czasową. W CW jest bardziej "realistyczne" poczucie czasu - rozgrywka się nieco wydłuża. To i duży nacisk na zręcznościowe manewrowanie okretem zmienia jej ogólny odbiór. Kole w zmysły równiez powtarzalnośc misji i jak na dłoni widać, że ich losowość jest bardzo iluzoryczna. Co z tego, że okręt może byc raz bardziej na lewo czy na prawo skoro to w zasadzie niczego nie zmienia? W Red Storm Rising oryginalnym samo manewrowanie okretem nie było aż tak proste. Kurs i głębokosc po prostu najczęściej wpisuje sie z klawiatury. Niby nic a wrażenie zmienia sie kolosalnie. N prawdę nie ma się poczucia grania w grę arkadową. Bardziej liczy się planowanie od zręcznych palców.
Mnie osobiscie najbardziej doskwierał jednak brak rozwinięcia samej kampanii. Cos co było ciekawe 30 lat temu niekoniecznie jest przyjemne dzisiaj. Tam się to sprawdza a w CW już nie bardzo.
Podsumowując stare Red Storm Rising jest grą bardzo dobrą jak na tamte czasy. Przyjemnością z rozgrywki przewyższa Cold Waters - swego duchowego spadkobiercę. Zagrałem "chwilę" by zaprezentować grę w 20-30 minutowym filmiku. Zanim się obejrzałem wyszły niemal 2 godziny grania.
Grę można znaleźć na serwisach z grami abandonowanymi. Sam polecam Abandonia.com bo są tam też dodatki w postaci manuala oraz klawiszologii, która mocno ustępuje dzisiejszym standardom. Tytuł bez trudu działa na dosboxie - wystarczy plik exe przeniećś i upuścić na skrót od zainstalowanego DOSbox i mozna grać.
Zapis mojej "krótkiej" sesji:
youtu.be/lUP8_kMkIV4