No coś się do tego Amsterdamu wybrać nie mogę, ale w końcu trzeba będzie
Na razie trzasnąłem sobie kilka ładniejszych widoczków
Pierwszy screen to największy fart jaki mogłem mieć. Wystartowałem sobie z Zagrzebia z połową paliwa z zamiarem lotu VFR bez map na wyspę Krk lub Lošinj zależnie od tego jak by mi się podobało. Kurs mniej więcej 270* to tak żeby albo widzieć z daleka wybrzeże koło Rijeki albo nie zobaczyć wybrzeża koło Rijeki i wylecieć przy Wenecji. No Rijeki nie widziałem, widać za nisko byłem lub wiatr mnie na północ zniósł i zobaczyłem Wenecję. No to wybrzeżem do Pula i potem Krk. No ale pogoda ładna, poleciałem dalej na południe. Znowu sobie wybrzeże Chorwacji zobaczyłem, zmieniam sobie co jakiś czas otwarty zbiornik paliwa i tak lecę do Zadaru z zamiarem lądowania, ale pomyślałem, czemu nie dalej, tej strony Chorwacji nie widziałem. Tak poszło wysepkami do Szybeniku i... kurka silnik zgasł a ja na wysokości jakieś 1000 ft max. Paliwa w jednym zbiorniku mi brakło. A w drugim wiem, że nie mam wiele więcej. No przełączam się na drugi i planowałem i tak lądować w Splicie lecąc wybrzeżem. No ale teraz dylemat: czy lecieć planowo wybrzeżem dłuższą trasą, ale na niewielkiej wysokości i być może znaleźć miejsce do awaryjnego lądowania (a tam to ciężko o płaski teren) czy może lecieć krócej na przełaj ale musieć się sporo wznieść, bo góry i nikłe szanse na awaryjne lądowanie. Wybrałem na przełaj. Niefortunnie pas położony prostopadle do mnie więc i tak na podejście trzeba nadłożyć. Cudem, stosując eco-flying doleciałem nad Split. Wykonuję podejście od północy, myślę sobie, że już się na spokojnie uda, zwalniam i dup... Silnik padł 100ft nad pasem przy małej prędkości. No dupłem w pas fest mocno, podwozia cudem nie zniszczyłem i się stoczyłem spokojnie na trawę

Planowałem wezwać obsługę naziemną żeby mnie wypchnęli z trawy na drogę kołowania i do płyty GA no ale nie mieli... To zostałem na trawie
Potem poleciałem do Rzymu, Plac Św. Piotra znalazłem, trochę kiepsko z fpsami w tak dużym mieście. Wylądowałem spokojnie. Dość pusto było. Co mnie tak dość zdziwiło
Następnego dnia wystartowałem z bardzo zatłoczonego Rzymu. Kołowałem za trzema innymi samolotami, przy takiej ilości to już wziąłem i znalazłem plany lotniska żeby kołować tak jak mi wieża kazała, dokulałem się do pasa 25 i czekam jako drugi za Cessną Citation CJ4. Na początku pasa stoi sobie Boeing 787, zaraz za nim Airbus A320. No i stoją tak i nie startują. Pewnie odpalili grę żeby na pasie zacząć, no ok. A wieża prawie wszystkich na ten nieszczęsny pas 25 wysyła... No nic. Cessna zniknęła. Pewno się znudził. Pozwolenie na start mam tylko uważać na jakąś awionetkę na podejściu. Powoli ruszam żeby się ustawić na pasie a tu mi Boeing 747 ląduje przed nosem. Ustawiam się za tym 787 i A320 na pasie i patrzę za siebie. 5 samolotów na podejściu cholibka. Jeden po drugim kurka. No trzeba zwiewać. Za mną jeszcze dokołował kolejny A320 co też startować będzie i też się ustawia na pas. A320 przede mną zniknął. 787 jeszcze stoi. No wziąłem go ominąłem "poboczem" i zwiewam zanim mnie stratują. Po wystartowaniu patrzę za siebie i już tak trochę ich mniej. Pewno się porozbijali
Lecę sobie na zachód, wzniosłem się na 20000 ft, jakim cudem ta awionetka dała radę i miała jeszcze spokojnie moc na więcej to ja nie wiem, polatałem trochę i sobie w Alghero LIEA wylądowałem. To chyba Sardynia. Widoczki w nocy pikne fest
