Pole walki zostało wyznaczone, siły przybyły... reszta mogłaby być historią... Ale tak nie było... Pod Polarnym Portem doszło do zaciętej walki.
Rozkazy były proste. Są trzy strefy, wróg może kontrolować jedną. Kontrolować pełne morze, a my wyspy i przejście do portu, aby mieć tu swobodę.. Mógł kontrolować port, ale my kontrolować morze oraz wyspy i uwięzić ich, albo zostać uwięziony na wyspach...
Zadania zostały podzielone, a dywizjon PLSM miał zabezpieczyć wyjście z portu... Nasze czołowe HUNTy ruszyły do przodu.....
Przygotowane na spotkanie wroga
Na wroga nie trzeba było długo czekać. Zbliżaliśmy się do wejścia do portu, gdy nasze kutry pilnujące przejścia dostały się pod ostrzał, a po chwili zza oblodzonych skał, wyłonił się pierwszy niszczyciel...
Czołowy niszczyciel wrogie eskadry znalazł się pod huraganowym ogniem....
Jednak już wówczas załoga dostrzegła charakterystyczne malowanie.... To była eskadra iNavy!
Mało kto lubił stawać naprzeciw nich, zwłaszcza, gdy działali w pełnym składzie... Jeszcze nikt z nas nie rozumiał grozy sytuacji, gdyż często wróg wystawiał pojedyncze okręty tej eskadry... Walka trwała dalej. Po zatopieniu pierwszego niszczyciela, przenieśliśmy ogień na drugi....
Który nie pozostawał jednak dłużny... Krew lała się po obu stronach...
Wtedy ponieśliśmy pierwszą stratę w dywizjonie... Pocisk z 5 calowego działa wrogiego niszczyciela, trafił w skład amunicji idącego obok nas Hunta, urywając całą rufę...
Po raz pierwszy sytuacja wyglądała bardzo groźnie...
I pomimo pewnych sukcesów....
Czerwona Flota w ciężkiej walce zdobyła przewagę wśród wysp...
Jak i zablokowała wejście do portu. W tej chwili wieść o tym, że naprzeciw nas stoi eskadra iNavy (akurat ten blokujący port do niej nie należał, ale...) i że bitwa będzie ciężka... o ile nie przegrana...
Nie zamierzaliśmy jednak odpuszczać. Choć na razie w bitwie mieliśmy przewagę tylko na pełnym morzu, nasze główne siły ruszyły do ataku... I te siły miały przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę... I w tych siłach ruszyłem, wraz z Andrevem, przełamać obronę portu...
Ayanami blokujący wejście do portu znalazł się pod naszym ciężkim ostrzałem. Choć odgryzał się jak mógł, działa PLSM okazały się celniejsze...
I płonący okręt wroga zamienił się we wrak...
Ruszyliśmy do przodu, zająć ten strategicznie ważny punkt...
Ayanami był tylko rozgrzewką. Eskadra iNavy wciąż czekała, aby zadać decydujący cios... W czasie, gdy my podchodziliśmy pod port, ich siły rozgramiały naszą eskadrę, która miała zająć wyspy.
W radio słyszeliśmy meldunki o zdecydowanej przewadze wroga, ale niewiele mogliśmy zrobić...
Podczas gdy Andrev ruszył do przodu zabezpieczać wejście do portu*, kazałem otworzyć ogień w kierunku znajdujących się między wyspami sił wroga...
*I tak się zajął walką, że nie zajął punktu.
I choć mogłem ciut wspomóc nasze siły, jednak niewiele zmieniło to w sytuacji...
W tym czasie Andrev zameldował o niszczycielach idących naprzeciw od strony portu. Ta część eskadry iNavy, która nie walczyła wśród wysp, ruszyła do kontrnatarcia..
Wrogi okręt został zatopiony i już myśleliśmy, że uda się nam i kreśliliśmy dalsze plany.
Podczas gdy niszczyciele miały blokować port, ja miałem uderzyć między wyspy od flanki na siły wroga, dominujące w tym obszarze. To była moja ostatnia łączność z Andrevem podczas tej bitwy...
Najpierw bombowce wroga (notabene siły bombowe iNavy)....
... zatopiły sojuszniczy niszczyciel.
Oraz trochę postraszły Andreva, popisując się przy okazji flarami... (chyba chcieli pokazać, że dla nich to nie wysiłek)
Potem drugi z niszczycieli iNavy ostrzelał Andreva...
Posyłając go na dno...
Ja w tym czasie zajęty byłem oczyszczaniem podejścia do wysp...
Jak i "kukaniem" do wrogich kutrów i kanonierek...
...z użyciem dział 4''.
Wtedy też otrzymałem meldunek od naszych sił, pobitych na wyspach, że "płynie z C7 na wasze tyły". Meldunek był dość zniekształcony i nie wiedziałem, co płynie, ale uznałem, że pewnie mały kuter przekradł się na tyły. Poprosiłem w radio Andreva o zajęcie się problemem, ale nikt nie odpowiadał...
Przeklinając na radio i starając się wywołać Andreva, nakazałem całą wstecz i spoglądałem w stronę z której spodziewałem sie kutra, narzekając, że muszę robić wszystko sam...
Po chwili wypłynął całkiem duży "kuter" iNavy... Podobno ten, którego ostrzałem wcześniej między wyspami...
Możliwe, że nie spodziewał się, że będę cofać, tylko, że zniknę między wyspami... I rozczarował się. Moje czterocalówki wykonały kawał dobrej roboty...
Wciąż nie mając meldunku od Andreva zaniepokoiłem się. Nakazałem wycelowanie dział w stronę z której spodziewałem się zobaczyć kolegę. Jak nie odpowiada, musiało mu się coś stać... I była to prawda. Od strony portu płynął niszczyciel... ale nie był to Andrev, a iNavy!
Otworzyliśmy ogień z bliska... Każdy nasz pocisk trafiał wrogi niszczyciel, mszcząc się za utratę towarzysza... Po chwili zamiast wrogiego niszczyciela, był już tylko wrak...
Nie mogliśmy jednak oglądać tego pięknego widoku, gdyż iNavy przypuściło kolejny atak. Kuter torpedowy wyskoczył naprzeciw nas, strzelając z działek i wypuszczając torpedy...
Nasz okręt cofał, cała broń strzelała, ale śmierć zaglądała nam w oczy... Szczęśliwie najbardziej skrajne torpedy trafiły w ląd...
Pozostały dwie... Jedna przeszła przed dziobem... druga szła protso na dziób... Potężna ilość materiału wybuchowego, która mogła rozerwać dziób okrętu... czas zwolnił. Słyszałem każdy odłamek, każdy huk...
Kuter mijał nas, tocząc krwawą, bezpośrednią walkę, a ja zamierałem widząc ślad torowy torpedy...
I kamien spadł z serca, gdy drugi ślad ukazał się po lewej burcie okrętu...
Dla wroga był to koniec. Niszczyciel sił niebieskich, który przybył nas wesprzeć, pomógł nam rozprawić sie z kutrem, który, po spudłowaniu torped, był przeważany liczebnie i zbrojnie przez nasze siły... Nieliczne siły czerwonych na wyspach zostały uwięzione, a my triumfowaliśmy.
Mały dopisek: [BLOC] Meade brał udział w bitwie w barwach oddziału iNavy
Dowództwo było bardzo zadowolone z akcji Huntów, oceniając je wysoko. Mój Hunt, oceniony przez dowództwo za akcję na ponad 1800 "gwiazdek", zatopił 6 okrętów wroga (w tym 4 niszczyciele), asystując przy zatopieniu kolejnego.
I tak bitwa, która w pewnej chwili zapowiadała się klęską, dzięki nadludzkim wysiłkom Niebieskich sił Royal Navy została wygrana.
Oświadczenie Finka
Lekka niechronologia służy tylko ubarwieniu opowieści
