Nad Ardenami wiał zimny wiatr... Kiepska pogoda dla wojny, ale nigdy to nie powstrzymywało toczącej się machiny wojny.
447 eskadra bombowca 321 grupy bombowej została odesłana znad morza i wysłana jako wsparcie dla toczącej się operacji, jednak walki były równie zacięte jak te, które toczono na wodzie.
Leciałem samotnym B-25 nad wykryty obóz wroga, eskorta została gdzieś z tyłu, tocząc zacięte pojedynki, gdy dwa czerwone myśliwce rozpoczęły atak.
Podchodzili od spodu i tylko siedzący w tylnej wieżyczce Mike mógł nas obronić. Ale i on nie mógł się rozdwoić.
Bombowiec ustawiał się do zrzutu bomb i musiał teraz lecieć prosto, a jego zadaniem było nie dopuszczenie wroga do bliskiej odległości. Pociski wroga smagały bombowiec, a my nie mogliśmy nic zrobić
Wreszcie padł oczekiwany meldunek. "Baza w celu... Gotowi... ZRZUT!"
Maszynie wyraźnie ulżyło, gdy 3000 funtów bomb poleciało w stronę wroga.
Chcieliśmy zawracać, ale oznaczało to wpadnięcie w łapy wroga. Położyłem maszynę w lekkie nurkowanie i skręciłem o 90 stopni.
Szczęśliwie jeden z myśliwców odpuścił. Pewnie jego zadaniem było pilnować baz i skoro zrzuciłem ładunek, rozejrzał się za innym celem.
Dało nam to szansę. Mając tylko jeden myśliwiec, na dodatek lecący za nami, mogliśmy zmienić kurs na powrotny bez ryzyka przecięcia kursu z wrogiem. Niestety, wrogi myśliwiec był zdeterminowany nas dopaść...
Zapewne za to, co nasze bomby wyprawiały na poziomie gruntu
Mike otworzył ogień jako pierwszy...
Ale przewaga siły ognia była po stronie wroga
Aby nie zostać trafionym, musieliśmy postawić na "morskie uniki". Lecieliśmy jak podczas sztormu, wspinając się na fale, to znów z nich spadając.
O ile podczas wspinaczki górna wieżyczka wspierała nas ogniem, to jednak podczas spadania, cała nasza obrona polegała na Mike'u. Mike wiedział, jak wielkie pokładamy w nim nadzieje.
Cały jednak czas inicjatywa była w rękach wroga i większość pocisków jednak lądowała w naszym bombowcu, a konkretniej w silnikach. Pierwszy poddał się prawy silnik, zaczynając się krztusić, wypluwając z siebie warkocz dymu. Przerywał, ale pracował... zaraz potem także i lewy silnik zaczął odmawiać posłuszeństwa i padł jako pierwszy...
Straciliśmy prędkość i wrogi myśliwiec śmignął przed nas, na chwilę pozwalając nam na zmianę położenia.
Zaczynało brakować nam mocy, lecąc na jednym, krztuszącym się silniku. Musieliśmy położyć maszynę w lot ślizgowy w stronę bazy, wiedząc, że wróg tylko szykuje się do wykończenia osłabionego bombowca
I w tej jednej kwestii wróg nas nie zawiódł.
Mike strzelał cały czas, ja starałem się mimo braku mocy wykonać jakiekolwiek uniki... I nagle stało się coś dziwnego... Wróg zamilkł... Czyżby skończyła mu się amunicja?
Prawda okazała się bardziej korzystna. Wrogi pilot został trafiony przez Mike'a. W pojedynku B-25 kontra Bf109, to niebieski bombowiec triumfował.
Wrogi myśliwiec, bezwładnie zaczął spadać w białą otchłań...
A my ślizgaliśmy się dalej w stronę bazy...
I nagle lewy silnik, podobnie jak prawy powiedział "wystarczy". I zatrzymał się...
A my byliśmy daleko od bazy, wciąż nad wrogim terytorium
Front mijaliśmy lotem ślizgowym, ścigani lekkim ogniem artylerii plot, świadomi, że nie dolecimy do bazy. Zacząłem rozglądać się za dobrym miejscem do lądowania...
Pytanie tylko brzmiało, czy przelecę nad ostatnią rzeką, czy lądujemy wcześniej. Tuż przed rzeką, opodal wioski, której nazwy nie pamiętam, było równe, zaorane pole. Uznałem, że to dobre miejsce do lądowania.
Skierowałem nasz postrzelony bombowiec nad pole, wysunąłem podwozie i szykowałem do przyziemienia.
Lądowanie było nawet gładkie i zaraz za drogą oddzielającą pola, zatrzymałem samolot. Byliśmy cali, około 2 kilometrów od lotniska.
Holowanie kosztowało armię 500SL, ale było to lepsze, niż rozbicie bombowca, a zestrzelony przez Mike'a Bf był wisienką na torcie.
Nasze lekkie bombowce także miały swoje przygody z wrogimi myśliwcami. Było to w okolicach Bastogne. Oddajmy głos pilotowi TBF'a "Smok".
Bombardowaliśmy właśnie wrogą bazę, gdy Pete zauważył za nami ślad. Jak na naszą eskortę, kierował się zbytnio na nas, więc zgodnie z podejrzeniami, był to wróg.
Zawróciliśmy i Pete otworzył ogień, a prawie natychmiast wrogi myśliwiec wypuścił dym... zielony. Albo trafiliśmy w zbiornik w kolorowym gazem, albo wrogi pilot chciał pokazać, że dla niego to będzie tylko zabawa.
I zwarliśmy się na niebie w tej zabawie. Nasze ślady na niebie musiały z zewnątrz wyglądać widowiskowo.
Ale była to prawdziwa walka na śmierć i życie
Przewaga prędkości wroga, spowodowała, że na chwilę znalazł się przed nami. Nie mogłem przepuścić tej okazji i zaatakowałem go z KMów, niestety, ociężałość TBF nie pozwoliła na więcej efektu, niż pokazanie wrogowi, że jesteśmy zdeterminowani walczyć.
Wykorzystałem chwilę, gdy wróg musiał wykonać pętle, aby zyskać na czasie. Zanurkowałem, kierując się w stronę najbliższej bazy..
Niestety, wtedy też zobaczyliśmy, że nasze akrobacje ściągnęły na nas uwagę drugiego myśliwca wroga.
Do lotniska było bardzo blisko, gdy musieliśmy wyrównać lot. Szykowało się ciężkie, awaryjne lądowanie pod ogniem.
Pierwszy zaatakował zwinny bf109. Ostrzelał nas, ale jego znaczna przewaga szybkości spowodowała, że znów nas minął, ścigany ogniem Pete.
Oglądałem się za siebie, starając się uniknąć ognia z ciężkiego myśliwca.
Jego ciężkie działka trafiły nasz ogon. Poczułem szarpnięcie i wiedziałem, ze mamy problem.
Straciłem kontrolę nad maszyną, a wróg triumfował.
I tylko niska wysokość ratowała nas przed śmiercią.
Uderzyliśmy skrzydłem, maszynę obróciło, gwałtownie wytracając prędkość w śniegu. Nas próbowało wyrzucić z naszyny...
Śnieg, kurz, ziemia oraz szczątki naszego ogona opadały na ziemię. Aż nie wierzyłem, że przeżyliśmy... Spojrzałem w bok i dostrzegłem tłum osób, zmierzających w naszą stronę... Wyglądali jak mechanicy... Czyżbyśmy stracili przytomność i już ekipa ratunkowa przybyła?
W głowie przestawało mnie huczeć i rozejrzałem się dokładniej. Ku zaskoczeniu zobaczyłem pas startowy, wieżę oraz hangary. Nie mogłem uwierzyć własnemu szczęściu. Rozbiliśmy się na samym lotnisku!
Bitwa o Bastogne nie zakończyła się, gdy nasza maszyna po raz kolejny bya gotowa do startu. Choć raz wróg triumfował, to jednak wkrótce nasze myśliwce wywalczyły przewagę..
I nasze bombowce mogły znów udać się nad front
Aby dalej bombardować wroga, wracać po kolejny ładunek i znów kierować się nad front..
Aż do zwycięstwa niebieskich
Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
Odlotowe Opowieści: Na niebie i ziemi Ardenów
Moderatorzy: PL_CMDR Blue R, PL_Andrev
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Odlotowe Opowieści: Na niebie i ziemi Ardenów
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: Odlotowe Opowieści: Na niebie i ziemi Ardenów
"Prawda okazała się bardziej korzystna. Wrogi pilot został trafiony przez Mike'a."
x
x
x
A określenie "Morskie uniki" - DOSKONAŁE!
Kupuję!

...no i zasnął...x
x
x
A określenie "Morskie uniki" - DOSKONAŁE!

Kupuję!

Kilo wody pod stopą!

