Raport - White Cyclone - 2020-01-28
: 29 sty 2020, 12:13
Wczoraj całkiem przypadkiem znalazło się kilka osób chętnych do gry.
Rozegraliśmy scenariusz White Cyclone, który jako jeden z nielicznych nie zawiera żadnych zadań poza wyeliminowaniem graczy przeciwnej strony - taki typowy TEAM DEATHMATCH
Lista graczy
BeefySub - Collins
PlaidPilot - LA Flt III
CornFreeGorn = LA Flt III
vs
Diodo - Kilo imp
Phoenix - Akula I imp
Pepe - Akula I imp
Mnie i gracza na Kilo wylosowało daleko na wschodniej części obszaru zmagań, który obfituje w płycizny i odgraniczony jest od reszty niewielka wyspą na środku.
Początkowo miałem zamiar iść prosto na północ, jednak z uwago na bliską obecność Kilo, skierowałem okręt w bardziej tradycyjnym kierunku czyli na NW.
Zachodniej flanki bronił i monitorował Phoenix na Akuli improved - gracz, który miał dłuższą przerwę od DW.
Podszedłem do platformy wiertniczej na skraju płycizny i wystrzeliłem korunda w trybie kierowania nim po kabelku. Przez chwile zdało mi się, że znalazłem Los Angeles w wąskim przesmyku na północy jednak przez mój błąd skasowałem ten kontakt (kombinacją klawiszy
)
Zaraz później gracz na naszej zachodniej flance zaraportował okręt podwodny niedaleko środkowej wyspy. Sam też miałem tam bardzo słabe i zanikające 60 Hz. Wystrzeliłem 3 SUBROC'i w nadziei na trafienie Collinsa. Środkowa z torped poszła za jakimś celem ale zawróciła. Jak się póxniej okazało był to MOSS z Los Angeles. Tymczasem torpeda najdalej na północ uchwyciła cel i zwiększyła prędkość do 62 węzłów. Nastąpiła eksplozja i nieoczekiwanie ukazał się wrak nie Collinsa a Los Angeles - który został trafiony fartem
Tymczasem gracz na kilo znacznie wyprzedził moją krążącą Akulę i był już kilka mil dalej na północ ode mnie. Niemal wszyscy w tym czasie odnotowaliśmy nieprzyjacielskie torpedy na NW od środkowej, podłużnej lecz bardzo wąskiej wyspy. To mój korund podziałał jak wabik i nieprzyjaciel zaatakował go znaczną iloscią torped.
Postanowiłem zbliżyć się do centralnej wysepki. W tym czasie drugi Los Angeles poszedł na dno - jak się okazało ugodzony ADCAP'em z Collinsa
W ten sposób BeefySub na Collinsie został sam jak palec. Nie oznaczało to, że był bezbronny, co to to nie
Wykręcił torpedą i zaatakował od strony południowej, omijając środkową wyspę. Spodziewałem się, że po prostu krążymy wokół centralnej przeszkody i posłałem dwie torpedy okrążające wyspę z obu stron. Byłem niemal pewien, że wykryty HF obiekt, jest wrogim Collinsem. Potwierdzało to wcześniejsze zachowanie jednego z SUBROC'ów, który cos znalazł ale za chwilę zgubił
Sam wyszedłem poza wyspę na Zachód i pingnąłem dla potwierdzenia lokacji. To czasemi jedyne wyjście kiedy szuka sie ultra-cichych, nowoczesnych okrętów elektrycznych. Sonar potwierdził jakis obiekt - moje torepdy coś łapały i za chwile gubiły - wykręcałem nimi wiele razy. Jednak pingnięcie pokazało również jakiś obiekt na W-SW w odległosci jakichś 4-5 nmi ode mnie. Zapytałem Phoenixa (gracza na drugiej Akuli) o pozycje. Był on dośc blisko tego obiektu jednak nie raportował zagrożenia. Byłem przekonany, że to jakiś "cywil".
Niestety "cywil" odpalił w moim kierunku ADCAP'a. Pingnąłem jeszcze raz - pokazały się 2 obiekty w tym miejscu. Ustawiłem szkwały i zaczałem wykręcać jednocześnie zwiększając prędkość. Szkwały poszły na domniemane pozycje a mnie na mapie taktycznej ukazała się ścigająca mnie torpeda w bardzo bliskiej odległości. Chwila zawahania i próba odpalenia korunda. Niestety sekundę później oberwałem:
Obserwowałem jeszcze szkwały - te jednak niczego nie uchwyciły.
Niebawem zakończyłem nagrywanie.
youtu.be/NQvoT6SfilE
Gra jednak trwała dalej.
Mimo podania przed moim trafieniem pozycji Collinsa - gracze nie wykorzystali jej. Beefy uciekł na NW i dalej przeprowadzał ataki.
kilka minut póxniej padło Kilo, został trafiony tankowiec i na koniec Akula.
BeefySub sam pokonał wszystkich wrogów, jednego ze swoich i kilku cywili
To była chyba gra jego życia - gratuluję świetnej gry, odwagi i determinacji.
Cały replay obejmuje również to co się wydarzyło po moim zgonie. Warto zobaczyć
youtu.be/vU0XRlUG8uY
Najfajniejsze, że to była gra zorganizowana naprędce - bez żadnego planowania. Po prostu akurat między jednym a drugim zajęceim znalazłem nieco wolnego czasu.
Rozegraliśmy scenariusz White Cyclone, który jako jeden z nielicznych nie zawiera żadnych zadań poza wyeliminowaniem graczy przeciwnej strony - taki typowy TEAM DEATHMATCH
Lista graczy
BeefySub - Collins
PlaidPilot - LA Flt III
CornFreeGorn = LA Flt III
vs
Diodo - Kilo imp
Phoenix - Akula I imp
Pepe - Akula I imp
Mnie i gracza na Kilo wylosowało daleko na wschodniej części obszaru zmagań, który obfituje w płycizny i odgraniczony jest od reszty niewielka wyspą na środku.
Początkowo miałem zamiar iść prosto na północ, jednak z uwago na bliską obecność Kilo, skierowałem okręt w bardziej tradycyjnym kierunku czyli na NW.
Zachodniej flanki bronił i monitorował Phoenix na Akuli improved - gracz, który miał dłuższą przerwę od DW.
Podszedłem do platformy wiertniczej na skraju płycizny i wystrzeliłem korunda w trybie kierowania nim po kabelku. Przez chwile zdało mi się, że znalazłem Los Angeles w wąskim przesmyku na północy jednak przez mój błąd skasowałem ten kontakt (kombinacją klawiszy

Zaraz później gracz na naszej zachodniej flance zaraportował okręt podwodny niedaleko środkowej wyspy. Sam też miałem tam bardzo słabe i zanikające 60 Hz. Wystrzeliłem 3 SUBROC'i w nadziei na trafienie Collinsa. Środkowa z torped poszła za jakimś celem ale zawróciła. Jak się póxniej okazało był to MOSS z Los Angeles. Tymczasem torpeda najdalej na północ uchwyciła cel i zwiększyła prędkość do 62 węzłów. Nastąpiła eksplozja i nieoczekiwanie ukazał się wrak nie Collinsa a Los Angeles - który został trafiony fartem

Tymczasem gracz na kilo znacznie wyprzedził moją krążącą Akulę i był już kilka mil dalej na północ ode mnie. Niemal wszyscy w tym czasie odnotowaliśmy nieprzyjacielskie torpedy na NW od środkowej, podłużnej lecz bardzo wąskiej wyspy. To mój korund podziałał jak wabik i nieprzyjaciel zaatakował go znaczną iloscią torped.
Postanowiłem zbliżyć się do centralnej wysepki. W tym czasie drugi Los Angeles poszedł na dno - jak się okazało ugodzony ADCAP'em z Collinsa

W ten sposób BeefySub na Collinsie został sam jak palec. Nie oznaczało to, że był bezbronny, co to to nie

Wykręcił torpedą i zaatakował od strony południowej, omijając środkową wyspę. Spodziewałem się, że po prostu krążymy wokół centralnej przeszkody i posłałem dwie torpedy okrążające wyspę z obu stron. Byłem niemal pewien, że wykryty HF obiekt, jest wrogim Collinsem. Potwierdzało to wcześniejsze zachowanie jednego z SUBROC'ów, który cos znalazł ale za chwilę zgubił

Sam wyszedłem poza wyspę na Zachód i pingnąłem dla potwierdzenia lokacji. To czasemi jedyne wyjście kiedy szuka sie ultra-cichych, nowoczesnych okrętów elektrycznych. Sonar potwierdził jakis obiekt - moje torepdy coś łapały i za chwile gubiły - wykręcałem nimi wiele razy. Jednak pingnięcie pokazało również jakiś obiekt na W-SW w odległosci jakichś 4-5 nmi ode mnie. Zapytałem Phoenixa (gracza na drugiej Akuli) o pozycje. Był on dośc blisko tego obiektu jednak nie raportował zagrożenia. Byłem przekonany, że to jakiś "cywil".
Niestety "cywil" odpalił w moim kierunku ADCAP'a. Pingnąłem jeszcze raz - pokazały się 2 obiekty w tym miejscu. Ustawiłem szkwały i zaczałem wykręcać jednocześnie zwiększając prędkość. Szkwały poszły na domniemane pozycje a mnie na mapie taktycznej ukazała się ścigająca mnie torpeda w bardzo bliskiej odległości. Chwila zawahania i próba odpalenia korunda. Niestety sekundę później oberwałem:

Obserwowałem jeszcze szkwały - te jednak niczego nie uchwyciły.
Niebawem zakończyłem nagrywanie.
youtu.be/NQvoT6SfilE
Gra jednak trwała dalej.
Mimo podania przed moim trafieniem pozycji Collinsa - gracze nie wykorzystali jej. Beefy uciekł na NW i dalej przeprowadzał ataki.
kilka minut póxniej padło Kilo, został trafiony tankowiec i na koniec Akula.
BeefySub sam pokonał wszystkich wrogów, jednego ze swoich i kilku cywili

To była chyba gra jego życia - gratuluję świetnej gry, odwagi i determinacji.
Cały replay obejmuje również to co się wydarzyło po moim zgonie. Warto zobaczyć

youtu.be/vU0XRlUG8uY
Najfajniejsze, że to była gra zorganizowana naprędce - bez żadnego planowania. Po prostu akurat między jednym a drugim zajęceim znalazłem nieco wolnego czasu.